03.08.2009 13:14
Jak nabiją nas w butelkę.
Przez komentarze dotyczące wpisów związanych z nabywanymi maszynami przewinęły się opinie, że skoro wszyscy szukają motocykli z małym przebiegiem to najlepiej przed sprzedażą swojego „skręcić" licznik. Cóż zatem grozi za tego typu działania? Co do zasady „skręcanie licznika" traktuję tu jako umowny przykład krętactwa i zachowanie takie w swoich konsekwencjach jest dokładnie takie samo jak każde inne ukrywanie przed kupującym prawdziwego stanu, pochodzenia czy historii motocykla. Nie zajmę się tu kwestiami etycznymi, a jedynie prawnymi. Jak to zazwyczaj bywa przysługują nam dwie drogi postępowań: cywilna i karna. Zaznaczam, że obie na raz i jedna nie wyklucza drugiej.
Pierwsza to cywilna. Sprawa wydawałby się prosta Sprzedawca ma coś wydać a Kupujący ma to wziąć i zapłacić cenę. Cała reszta formalności czyli targowanie się, warunki płatności itp. nie ma znaczenia. Jest jednak w kodeksie cywilnym przepis o którym znaczna część sprzedawców zapomina tj. art. 546 § 1. Mówi on, że sprzedawca zobowiązany jest udzielić kupującemu potrzebnych wyjaśnień o stosunkach prawnych i faktycznych dotyczących rzeczy sprzedanej oraz wydać posiadane przez siebie dokumenty, które jej dotyczą. Zatem musi kupującemu powiedzieć wszystko co niezbędne jak na spowiedzi. Smutną pewnie wiadomością dla niektórych mniej uczciwych sprzedawców będzie to, że wpisywanie w umowach zaklęć typu "kupujący oświadcza, że zapoznał się ze stanem technicznym" itp. niewiele daje jeżeli sprzedający nie udowodni, że w tym mieściło się udzielenie informacji np.: „Panie a tak generalnie to maszynę złożyłem z trzech innych, była wyrejestrowana w USA bo uznano że nie kwalifikuje się do naprawy i licznik cofnąłem o jakieś 50.000 mil.". Zatem jeśli już się zorientowaliście, że „nabito Was w butelkę" w trakcie zakupu to przysługują wam całkiem szerokie uprawnienia razem nazywane rękojmią (za wady fizyczne). Rękojmia działa rok od dni sprzedaży ale pod warunkiem, że w ciągu miesiąca od wykrycia „wady" zawiadomimy o tym sprzedawcę. W ramach rękojmi można:
1) Odstąpić od umowy - wówczas oddajemy maszynę i żądamy zwrotu ceny;
2) Żądać obniżenia ceny - o jakąś wartość odpowiednią do wielkości wady;
Ponieważ zazwyczaj chodzi o używane motocykle to nie zajmuję się tu szerzej obroną sprzedawcy poprzez niezwłoczną wymianę na motocykl wolny od wad albo niezwłoczne usunięcie wady - jeśli to nastąpi to nie można odstąpić od umowy.
&nbs p; Fajne jest to , że sprzedawca odpowiada z tytułu rękojmi nawet jeśli nie dotrzymamy terminu zawiadomienia - jeżeli wadę podstępnie zataił albo zapewnił kupującego, że wady nie istnieją - czyli jak skręci licznik i to wykażemy to leży i jeśli sprzedaje motocykl jako bezwypadkowy a w dokumentach jego pierwszej rejestracji są wzmianki o jego skasowaniu - to skutek ten sam.
Jeśli odstąpicie od umowy to sprzedawca, oprócz zwrotu kasy, musi pokryć też szkody jakie ponieśliście - opłaty rejestracyjne, podatek o czynności cywilno prawnych, koszty przeglądów itp.
Zatem przy odrobinie pecha taki nieuczciwy manewr może drogo kosztować - ah jeśli pójdzie się do sądu - to bardzo drogo.
&nbs p; Konsekwencje karne też istnieją. Otóż jeśli zawrę umowę nie posiadając pełnej wiedzy o motocyklu i okaże się że ma on ukryte wady {swoja drogą niedawno widziałem pojazd z przebiegiem powiedzmy 25.000 km świeżo sprowadzony co do którego autoryzowany serwis wydał potwierdzenie, że miesiąc przed sprzedażą w serwisie niemieckim wymieniano pompę paliwową przy przebiegu 76.000 - ah ta komputeryzacja} to mogę stwierdzić że padłem ofiarą oszustwa.
&nbs p; Pisze się wówczas słodkie powiadomienie „o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 286 § 1 Kodeksu karnego" i opisuję swoją transakcję kończąc to słowami „gdybym wiedział, że .... to z pewnością bym motocykla nie kupił". Proszę tylko przestrzegać podanych zaklęć to uniknie się późniejszych oskarżeń o pomówienie - tak z ostrożności - czyli nawet jeśli się oszust wywinie to wy nie pisaliście że oszukał tylko, że mieliście co do tego „uzasadnione podejrzenie". Nawet zachęcam do takich działań. Prokuratura wspólnie z Policją zbada sprawę, może nawet powoła biegłego, sprawdzi papiery i co najważniejsze robi wrażenie na nieuczciwym sprzedawcy. Nie zamkną go zaraz do więzienia ale jak pobiega poskładać zeznania to będzie to miało swój wymiar dydaktyczny. Poza tym jak dobrowolnie podda się karze, warunkowo zawieszą mu postępowanie lub karę - to nie musicie w sądzie cywilnym wiele udowadniać. Przecież wszystko ustalono w innym postępowaniu. Zatem polecam również tę drogę.
&nbs p; Mimo wszystko życzę udanych zakupów
Komentarze : 9
Tak właśnie herberciewarmot :) wtedy też widać z jaką chęcią sprzedawca wpisuje takie rzeczy do umowy. Jak trzeba cos napisać to już boli rączka :) Dlatego też dobrze zachować sobie ogłoszenia o sprzedaży tam potrafią być cuda
Tak właśnie herberciewarmot :) wtedy też widać z jaką chęcią sprzedawca wpisuje takie rzeczy do umowy. Jak trzeba cos napisać to już boli rączka :) Dlatego też dobrze zachować sobie ogłoszenia o sprzedaży tam potrafią być cuda
Jak rozumiem najbezpieczniej ( od strony kupującego ) jest aby w umowie zawarte były informacje na temat pojazdu udzielone przez sprzedającego - czyli, że: pojazd bezwypadkowy, serwisowany, z takim a takim przebiegiem. Mamy wtedy czarno na białym to o czym nas zapewniał sprzedawca i możemy tego użyć w razie problemów.
No cóż Marcinie - logika wskazuje, że nie miałeś dowodów przeciwko sprzedawcy - jeśli byś je miał to pewnie proces potoczyłby się inaczej. W takich przypadkach lepiej czasami zasięgnąć opinii profesjonalisty radcy prawnego lub adwokata .
Taki sprzedawca mówi że "nic nie wiedział" o cofnięciu licznika bo zrobił to pewnie turek w niemieckim komisie i hulaj dusza... Paragrafy możesz sobie wsadzić. Ja taką sprawę przegrałem mając dowody o nieuczciwym sprzedawcy. Ścigał się motocyklem na torze (Poznań), zatarł silnik, wstawił tłoki na sztukę aby zatkać otwór w cylindrach (wówczas maszyna miała dwa inne tłoki) i puścił do sprzedaży. powiedział że nie miał pojęcia o czymś takim, silnik nie zatarł się tylko zatrzymał i sprzedał motocykl sprawny. A że po 2 miesiącach silnik wybuchł to już nie jego sprawa, a wybuchnięte części też nie dały sądowi dowodów bo mogły by być z innego pojazdu jak odrzekł biegły. Więc paragrafy możesz sobie po kupnie używanego pojazdu, którego nie sprawdziłeś na wszelkie możliwe sposoby, wsadzić głęboko w DUPĘ.
Nie martw się Miszczu - ja zrozumiałem dopiero jak skończyłem pisać i jeszcze dwa razy przeczytałem :)
Fajnie podany temat. Nawet ja zrozumiałem o co chodzi ;)
To nieco związane z moim zawoodem. Przynajmniej w tej części mogę być co najmniej przydatny :) Na inne porady z racji tygodniowego stażu jako motocyklisty - proszę zanandto nie liczyć ;)
Widzę, że sie dobrze orientujesz w kwestiach prawnych ;)
Mam nadzieję, że po zakupie kolejnego moto nie będę miał takich problemów :>
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (3)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (22)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)