06.07.2009 11:48
Rynek motocykli czyli rzecz dla twardzieli
Niedawno przeczytałem artykuł Tasiora „Kupno motocykla w salonie, czyli droga przez mękę" (2009.06.30 Tasior). Opisuje on jak to: „Wszystko szło gładko do czasu odwiedzin w pierwszym tzw. centrum motocyklowym....
Nie będę tu przytaczał kolejnych przykrych niestety doświadczeń autora z zakupem motocykla z którymi można się zapoznać w powołanym artykule, nie będę też dublował swoich spostrzeżeń, które umieściłem na moim blogu w notce pt. „Salony sprzedaży uwagi luźne" z 15 czerwca 2009 r. Tę część mojego czasu chciałem poświęcić na dość egzotyczne od strony prawnej zjawiska z jakimi można się spotkać w salonach i u sprzedawców „używek".
&n bsp; Pierwsze dość wymarłe już w innych placówkach to niezrozumienie chwili kiedy dochodzi do zawarcia umowy. Jak sami pewnie zauważyliście często prezentowane ceny i cenniki opatrzone są adnotacjami w rodzaju „nie stanowi oferty". Bierze się to z faktu, że jeśli prowadzimy salon sprzedaży czegokolwiek i wystawimy coś na ekspozycji oraz umieścimy na tym czymś cenę to w sensie prawnym złożyliśmy ofertę zawarcia umowy sprzedaży o treści „kup to co pokazuję za pokazaną cenę". Jeśli zatem ktoś wchodzi do takiego salonu i mówi „OK. biorę to" pokazując palcem na naszą ekspozycję - to doszło do zawarcia umowy sprzedaży. Czyli ten co pokazuje i mówi OK. ma zapłacić cenę a ja mam wydać mu to co pokazał. Wydaje się proste nieprawdaż?
  ; No niestety w salonach sprzedaży motocykli tak nie jest - przynajmniej w tych odwiedzonych przeze mnie do tej pory. Normą jest wystawienie motocykla opatrzonego ceną i „obwieszonego" kuframi, osłoną na silnik i opcjonalną szybą turystyczną. Ale cena oczywiście ma wartość tej podstawowej. Na tabliczce z ceną żadnej wzmianki i dopiero rozmowa ze sprzedawcą przynosi wiedzę, że to co widzę nie kosztuje 40.000 a np. 45.000.
&nb sp; Podejrzewam, że gdybym zdecydował się iść do sądu to raczej ja bym wygrał - jeśli oczywiście udowodnię co wystawiono i za ile - dzisiaj gdy każda komórka ma aparat to nie jest takie trudne. Zatem może do sądu?
&nb sp; Druga kwestia, która przewinęła się przez artykuł Tasiora to wprowadzanie zmian do umowy po wyjściu z salonu. Sprowadza się to do kwestii z kim w salonie rozmawiać by zawrzeć umowę. Na szczęście możemy sobie darować analizy prawne co to za forma ten salon spółka czy osoba fizyczna wpisana do ewidencji. Kodeks cywilny mówi zawiera taki wspaniały przepis noszący numer 97. Mówi on, że: „Osobę czynną w lokalu przedsiębiorstwa przeznaczonym do obsługiwania publiczności poczytuje się w razie wątpliwości za umocowaną do dokonywania czynności prawnych, które zazwyczaj bywają dokonywane z osobami korzystającymi z usług tego przedsiębiorstwa". Na ludzki język oznacza to, że jak rozmawiam ze sprzedawcą (a nie sprzątaczką) w salonie sprzedaży to jest on upoważniony do zawarcia ze mną umowy. Żadne późniejsze kwestie - wie pana szef się nie zgodził itp. - nie mają prawa się zdarzyć.
&nb sp; Podsumowując - jak stoi maszyna z kuframi bocznymi za 35.000 zł i dogadałem się ze sprzedawcą, że biorę taką tyle że czerwoną i za 33.000 zł - to mają mi ją sprzedać i koniec!
&n bsp; No cóż rzeczywistość jest jednak dalece odbiegająca od ideału i przepisów - i ta odległość jest właśnie dowodem na wielkie zacofanie rynku motocyklowego.
&nb sp; Ostatnio nie zajmuję się niczym innym niż odwiedzaniem wszelkich przybytków sprzedaży motocykli. Dotyczy to zarówno nowych jak też używanych. Pozostanę zatem przy kwestiach prawnych które nasuwają mi się po zapoznaniu się z ofertą. Jak pisałem już w swoim „dziele" o salonach sprzedaży uwagi luźne, przerażający jest zakres w jakim można się zapoznać z oferowanymi modelami. W salonach stoją 2 góra 4 (6 w trójmieście no i może 8 w Warszawie) maszyny danego producenta o reszcie możemy sobie porozmawiać ze sprzedawcą, który udziela informacji z cyklu - no nie FZ1 jest trochę większy ale nie za bardzo z tym że Pan powinien go kupić, nie, nie mamy takiego do jazdy testowej - ale wie Pan on jeździ trochę szybciej niż ta FZ6ka tylko bardziej szarpie... - Nie no mimo bujnej wyobraźni nie potrafię doświadczyć tego o czym mi się opowiada. Ciekawe zatem co się stanie jak na podstawie takich informacji kupię motocykl i oddam go po dwóch dniach twierdząc że nie spełnia moich oczekiwań? Powiecie pewnie że trzeba być delikatnie rzecz biorąc mało dojrzałym by tak kupić motocykl - ale jak mnie traktuje sprzedawca opowiadając mi o czymś czego nie może pokazać? Jak mam rozsądnie podjąć decyzję o zakupie?
&n bsp; Dobrze, a teraz kamyczek do ogródka sprzedawców maszyn używanych. Tutaj mamy dramat równie wielki - choć być może jego konsekwencje są dalej idące. Otóż normą jest, że sprzedaży podlegają pojazdy nie zarejestrowane. Nie mam ochoty testować warunków rejestracji sprzedanego w np. Belgii motocykla który nie spełnia normy EURO 3, a został przez właściciela wyrejestrowany i oddany tureckiemu właścicielowi komisu. Uff jak pomyślę w ilu miejscach papierów może się to nie zgadzać to ciarki przechodzą.
„Super numerem" jest patent na ominięcie opłat przez pośredników czyli legitymowanie się umową podpisaną tylko przez sprzedawcę np. z Włoch bez danych i podpisu kupującego. No cóż można tak oszukiwać fiskusa - ale pamiętajcie, że wówczas po pierwsze działacie wyłącznie w interesie pośrednika, który niczego nie podpisuje a pieniądze i tak dostaje no i oczywiście w razie nieprawidłowości - pretensje do przysłowiowego Antonio - który być może wcale nie podpisywał umowy.
&nbs p; Szczerze rzecz ujmując to poziom obsługi klienta na tym fragmencie rynku to katastrofa. Jedyne zajęcie jakiemu się poświęcam to zwiedzanie salonów w całej Polsce - mam mnóstwo wycieczek. Pół biedy jak da się połączyć możliwość poznania np. Trimpha Tiger ze zlotem żaglowców w Gdyni, gorzej jak chcąc obejrzeć Kawasaki Z 1000 muszę gnać do Sękocina Nowego koło Raszyna .
&nb sp; Zatem zazdroszczę Tasiorowi, że wiedział co chce kupić - prawdziwe katusze przechodzi się jak chciałoby się dopiero wybrać coś dla siebie.
Komentarze : 6
Ja zrobiłem dokładnie tak jak opisałeś - wszedłem do salonu, pokazałem palcem że chce kupić ten model po wystawowej cenie i go kupiłem bez problemu. W każdej branży są jakieś patologie ale na szczęście to nieliczne przypadki.
Wyobraź sobie, że jedziesz po wymarzonego Ducata 749 w czarnej perle. Przebieg trzy tysiące, rocznik 2007. Przyjeżdżasz do sprzedającego, a u niego na podwórku chmara motorów. Obok twojego wymarzonego Ducata stoi Kawa ZX6RR ten sam rok, przebieg tysiąc pięćset i 3,5 tysiąca tańszy. Co robisz? bierzesz Kawę dziewczynie mówisz, że zielony jest ładniejszy, kumplom, że Kawa jest szybsza, a sam idziesz do baru uczcić udany zakup i trzy kawałki w kielni.
Moge Ci życzyć powodzenia, szczęścia do sprzedawców i potężnej cierpliwości, bo kiedy jedzie sie przez 8 h po motocykl "stan idealny, salonówka Panie ! " , a po otwarciu drzwi garażowych zastajemy motocykl który pasł się z krowami pod chmurka przez 5 lat możemy sie zdenerwować :)
Ja rzecz biorąc też jestem z tata przy zakupie i teraz tylko trochę czasu, żeby jechać je obejrzeć :)
Muszę przyznać świetnie napisane. Szczerze mówiąc to nie wyobrażam sobie dowiadywania się co by się chciało ponieważ przy obecnym stanie rzeczy to chyba Mission
Imposible.
Muszę przyznać świetnie napisane. Szczerze mówiąc to nie wyobrażam sobie dowiadywania się co by się chciało ponieważ przy obecnym stanie rzeczy to chyba Mission
Imposible.
Jak już będziesz miał kasę to coś ci wpadnie w ręce i już. Tak samo miał Tasior chciał Daytone a wpadła mu R6 i basta. Ja miałem tak samo. Nawet jak oglądniesz wszystkie motocykle to kupisz tylko jeden.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (3)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (22)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)