15.07.2009 22:54
Czy jeździć bez prawka? Cz. II
Najpierw drobne wprowadzenie i być może ciekawostka. Motocykl z punktu widzenia kodeksu cywilnego to „mechaniczny środek komunikacji poruszany za pomocą sił przyrody" - słowo daję. Niedowiarków odsyłam do art. 436 § 1 kodeksu cywilnego i wyjaśniam zaraz że „siły przyrody" to benzyna a nie wiatr. Otóż drodzy posiadacze (niekoniecznie właściciele) tych mechanicznych środków komunikacji odpowiadacie za szkody związane z działaniem tych pojazdów na zasadzie RYZYKA. Zatem nie jest ważne czy ponosicie winę czy też nie a jedynie czy szkoda jest związana z tym że działał wasz pojazd. Przykład delikatny to ochlapanie kogoś w czasie przejazdu bardziej drastyczne sobie pomińmy - pewnie wówczas będzie potrzebny adwokat.
Aby „usunąć" niedogodności związane z całą gamą możliwie szerokich zdarzeń każdy posiadacz środka komunikacji poruszanego za pomocą sił przyrody musi posiadać ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej obowiązkowe. Obowiązkowe bo tak stanowi ustawa z 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych. W art. 4 tej ustawy wprowadzono obowiązek posiadania ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych za szkody powstałe w związku z ruchem tych pojazdów, które dalej zwane jest "ubezpieczeniem OC posiadaczy pojazdów mechanicznych" lub po prostu OC.
Generalnie możemy sobie darować wszelkie dywagacje dotyczące zakresu i sum do jakich odpowiada ubezpieczyciel ale jest w tej ustawie przepis, który z całą pewnością zaważył na mojej decyzji aby jednak prawko zrobić. To art. 43 wyżej powołanej ustawy. Mówi on, że: „Zakładowi ubezpieczeń przysługuje prawo dochodzenia od kierującego pojazdem mechanicznym zwrotu wypłaconego z tytułu ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych odszkodowania, jeżeli kierujący:
1) wyrządził szkodę umyślnie lub w stanie po użyciu alkoholu albo pod wpływem środków odurzających, substancji psychotropowych lub środków zastępczych w rozumieniu przepisów o przeciwdziałaniu narkomanii;
2) wszedł w posiadanie pojazdu wskutek popełnienia przestępstwa;
3) nie posiadał wymaganych uprawnień do kierowania pojazdem mechanicznym, z wyjątkiem przypadków, gdy chodziło o ratowanie życia ludzkiego lub mienia albo o pościg za osobą podjęty bezpośrednio po popełnieniu przez nią przestępstwa;
4) zbiegł z miejsca zdarzenia.
Podałem wyżej cały katalog tak dla ćwiczeń ogólnorozwojowych i zwiększenia wiedzy ogólnej. Ale punkt 3 ma smutne konsekwencje. Otóż po ludzku oznacza to, że ubezpieczyciel czy też zakład ubezpieczeń najpierw wypłaca odszkodowanie bo taki jego obowiązek ale później ma tzw. regres do osoby która prowadziła pojazd nie mając do tego uprawnień. Jak zauważył w swoim komentarzu Pan XBR/WR - „jazda zaczyna się jak ubezpieczyciel się na was wypnie".
Otóż to „wypięcie" to niestety nie jest dobre określenie. Ubezpieczyciel wypłaci poszkodowanym wszystko co do złotówki. Niestety później zapuka do drzwi i poprosi aby to wszystko mu oddać.
Jak wskazuje życie ubezpieczyciel ma dużo pieniędzy i dużo czasu zatem pewnie powoli i być może z mozołem ale jak walec drogowy przejedzie się po finansach takiego nieszczęśnika, który chciał pojeździć i doczepianym kufrem zarysował bok dajmy na to Maybacha ojca T. który zmierzał właśnie podpisać super ważny kontrakt o znacznej wartości i jeszcze na dodatek w czasie doznawania szoku związanego z przytarciem z nóg spadł mu super laptop a z dłoni wypadł hiper ultra super drogi telefon.
Być może brzmi jak żart ale postawcie się z drugiej strony. Niestety większość (z bólem zrezygnowałem ze słowa każdy) jak tylko poniesie szkodę i wie że płaci ubezpieczyciel zaczyna kombinować ile an tym zarobi. Nie wiedzą, że za ich aktywność prędzej czy późnej będzie płacił człowiek, który jednak nie chciał robić prawka ale jeździć to już miał większą ochotę.
Powyższy przykład jest może nieco przerysowany ale uwierzcie, że i tak może być to tzw. pikuś w porównaniu z sytuacją gdy ktoś naprawdę poniesie w wypadku poważne obrażenia? Co wówczas powiecie na rentę przez jakieś 40 lat?
Pamiętam też że w takim wypadku będziemy mieli do czynienia już z przestępstwem, a nie opisanym poprzednio wykroczeniem -choć tego można się dorobić także mając prawko - tyle że nie mając go nasza sytuacja jest bardziej ch...owa niż mogłaby by być.
Awe, na dziś wystarczy idę rozwiązywać testy bo termin egzaminu się zbliża. Dalsze zagadnienia prawno-motocyklowe jestem gotów poruszyć na zgłaszane zapotrzebowania.
Komentarze : 3
Hmm pytanie w zasadzie proste - jeżeli dobrze je zrozumiałem. Rozumiem, że chodzi w nim o kolizje dwóch pojazdów z których jeden był prowadzony przez osobę z uprawnieniami a jeden przez osobę beż takich uprawnień (chcę sobie darować dywagacje o kolizji np. motocykla prowadzonego przez osobę bez prawka z np. pieszym) Otóż wspomniana zasada ryzyka za szkody związane z ruchem pojazdów ustaje z chwilą kolizji pojazdów. Wówczas musi być ustalony winny - jak to wygląda w praktyce pomijamy. Jednak nie ma tu żadnego automatyzmu - czyli że nie ma racji ten kto nie posiadał uprawnień. Trzeba to orzec na podstawie normalnych zasad ruchu drogowego . Tyle przepisy - ale życie ? Wiecie jak jest z pijanym kierowcą? Najczęściej z góry zakłada się że wypadek to jego wina i nikomu się nie chce analizować wszystkiego bo ... przecież był pijany nieprawdaż? Ah chyba zacznę się rozpisywać na te tematy bo widzę że mają wzięcie.
Jak się sprawa ma jeżeli dochodzi do orzeczenia winy wypadku między osobą posiadającą uprawnienia a tą która uprawnień nie posiada ? Czy brak uprawnień ma w tej sytuacji znaczenie czy też sam kodeks drogowy ?
Co racja to racja. Ja również zachowuję prawidłową kolejność, najpierw prawko potem na motocykl. Póki co pomału pyrkam sobie ósemeczki i już nie mogę się doczekać ;) pozdrawiam
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (3)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (22)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)